Krąg tybiński, Manifesty i legenda Chrystiana Różokrzyża

Niniejszy artykuł poświęcony będzie środowisku, w jakim zrodziły się Manifesty Różokrzyżowców, czyli Fama Fraternitatis Roseae Crucis, Confessio Fraternitatis oraz Chymische Hochzeit Christiani Rosencreutz, Anno 1459, tj. „Alchemiczne gody Chrystiana Różokrzyża, w roku 1459”, a ponadto – ich przesłaniu oraz Chrystianowi Różokrzyżowi, centralnej występującej w nich postaci.

Ze względu na ograniczone rozmiary publikacji, szczegółowiej przedstawiona zostanie jedynie Fama. W przygotowaniu pierwszej części artykułu wykorzystane zostały opracowania pióra takich autorów, jak: Carlos Gilly, Joost Ritman, Peter Huijs, Roland Edighoffer, Konrad Dietsfelbinger. W piśmiennictwie polskim najwięcej informacji o kręgu tybińskim, Manifestach i tajemniczej postaci Chrystiana Różokrzyża znaleźć można w pracach Tadeusza Cegielskiego i Rafała T.Prinkego.

Natomiast podstawą dla drugiej części była analiza tekstu Famy, dokonana przez Jana van Rijckenborgha.

***

Ukazanie się w latach 1614-1616 anonimowych, przynajmniej początkowo, tekstów, nazwanych Manifestami, wywołało w Niemczech, i nie tylko, ogromne poruszenie, wyrażające się w skrajnie różnych reakcjach, od entuzjastycznych po zdecydowanie krytyczne. Pojawił się zalew odpowiedzi na Famę, w postaci listów i komentarzy, anonimowych bądź sygnowanych. Dość powiedzieć, że w ciągu dziesięciu lat ukazało się 330 pism poświęconych Różokrzyżowi, a do r. 1660 – aż 700 tytułów, jak informuje C. Gilly.

Ukazaniu się Manifestów towarzyszyło też niedowierzanie co do tego, czy Braterstwo, którego imieniem osłaniali się autorzy, w ogóle istnieje, słowem – czy nie mamy do czynienia z jakimś żartem bądź mistyfikacją.

Sami autorzy Manifestów zapowiedzieli jednak, że chętnie się ujawnią, ale tylko tam, gdzie spotkają się z – jak to ujęli – „prawdziwie chrześcijańską odpowiedzią”. Na pierwszej stronie „Alchemicznych” umieścili też znamienne zastrzeżenie: „Odsłonięte tajemnice stają się bezwartościowe; zbezczeszczone – tracą swoją moc. Dlatego nie rzucaj pereł przed wieprze, nie podścielaj osłom róż.”

Słowa te można rozumieć jako wskazówkę na to, że teksty te należy rozumieć metaforycznie.

Jeśli weźmie się pod uwagę ich skromne rozmiary i skromną szatę graficzną, to natychmiast pojawia się pytanie, co takiego się w nich kryje, co tak dalece przykuło uwagę odbiorców, „władców, stanów i uczonych” Europy tamtych czasów – bo do nich teksty te były adresowane.

Trzeba tu dodać, że wspomniane wyżej reakcje w przeważającej mierze nie pochodziły od tychże możnych adresatów Manifestów, lecz od mniej eksponowanych, ale bardzo zainteresowanych odbiorców.

Manifesty zapowiadały i postulowały powszechną i wszechobejmującą reformę, albo lepiej: naprawę całego świata (państwa, kościoła i człowieka). Z czego wynika, że postawiły też światu diagnozę, wskazującą na jego zły stan. Nie mogło się to spodobać tym, którzy za ten stan byli odpowiedzialni, albo którzy jakoś się z nim ułożyli i pogodzili… Natomiast wychodziło naprzeciw wielu, którzy do takiej odnowy wewnętrznie tęsknili, poszukiwali jej, w wielu miejscach widzieli jej możliwość i odnajdowali jej zapowiedzi.

Manifesty, jak powiedziano, ukazały się drukiem w drugim dziesięcioleciu XVII wieku, ale powstały, jak przyjmuje większość badaczy, parę lat wcześniej. Ich autorów szukać trzeba wśród członków tzw. kręgu tybińskiego, o którym będzie mowa poniżej. W ciągu tych kilku lat przed drukiem Fama była już w obiegu w formie rękopiśmiennej, co spowodowało, że liczba nieautoryzowanych kopii zaczęła wzrastać w sposób niekontrolowany. Wiadomo o egzemplarzach krążących w Tyrolu, Kassel, Marburgu, Augsburgu, Strassburgu, a także Pradze. Adam Haslmayr opublikował swoją odpowiedź „An die lobwürdige Brüderschafft der Theosophen vom Rosencreutz“ już w roku 1612.

Zainteresowanie Manifestami w II połowie XVII wieku oraz w wiekach XVIII i XIX, nieco przygasło; pod koniec XIX w. z zapomnienia wydobyła je publikacja Arthura Waite’a w Anglii, w 1887. Od tego czasu pojawiło się znowu wiele wydań, w wielu językach.

Wróćmy jednak do czasów powstania Manifestów, do Niemiec w początkach XVII w. Mamy za sobą czasy renesansu, także tzw. renesansu północnego, po tej stronie Alp; sto lat upłynęło od wystąpieniu Lutra; dysputy o podłożu religijnym, spory katolików i protestantów nie ustają, właśnie zawiązała się Liga Katolicka (1609) w odpowiedzi na powstanie Unii Protestanckiej (1608). W łonie samego protestantyzmu trwa dyskusja, ponieważ reforma przeprowadzona przez Lutra nie przyniosła, mimo pokładanych w niej nadziei, upragnionego rezultatu… Pragnienie dobra, prawdy i sprawiedliwości owocuje wieloma pomniejszymi ruchami reformatorskimi. Ukazują się liczne prace poświęcone odnowie życia religijnego. Uderza w nich po pierwsze wyborna znajomość Biblii, a po wtóre żarliwość pragnienia powrotu do życia według praw ewangelicznych.

Wpływowy mistyk i teolog luterański okresu po reformacji, Johann Arndt (1555-1621), właśnie opublikował czterotomowe dzieło: Buch von wahrem Christentum, (1605-1609/10), sławne w całej XVII-wiecznej Europie i przetłumaczone na wiele języków; w opozycji do sporów dogmatycznych upominał się o praktykę ewangelicznego chrześcijaństwa w życiu codziennym… Niemal równocześnie z publikacją Manifestów ukazały się też, m.in. staraniem Arndta, dzieła Valentina Weigla. Zmarł on w 1588 r., a więc publikacja prac nastąpiła dopiero 25 lat po śmierci tego wybitnego teologa i mistyka, pozostającego pod wpływem Paracelsusa oraz dawnych mistrzów (Johannesa Taulera). Tytuły jego prac mówią same za siebie. Wymienię tylko „Erkenne dich selbst”, 1615. Sławą cieszyły się też dzieła Sebastiana Francka (1499-1542) i Caspara Schwenkfelda (zm. 1561). Sebastian Franck prawdziwie zasługuje na miano renesansowego człowieka wolnej myśli. Twierdził m.in., że Bóg porozumiewa się z człowiekiem za pośrednictwem reliktu boskości, obecnego w każdej ludzkiej istocie, i że ów relikt jest słowem Boga rozbrzmiewającym w sercu wierzącego.

Nie do przecenienia jest działalność sławnego Paracelsusa, który utorował drogę medycynie niezależnej od autorytetów Hippokratesa i Galena. Gabriel Naudé, bibliotekarz kardynałów Richelieu i Mazariniego, w opublikowanym w 1623 r. dziełku recenzującym (bardzo nieprzychylnie) tajemnicze Braterstwo Różokrzyżowców, uznał Paracelsusa za „kamień węgielny całego tego zgromadzenia” (R.Edighofer, 162). Podobnie jak sławny lekarz z Hohenheimu, autorzy Manifestów również uważali Liber Mundi, tzn. księgę, jaką jest świat, za jedyne – oprócz Biblii – dzieło warte studiowania. A taką samą księgą jest również człowiek…

Nie czuję się przygotowana do tego, by zatrzymać się na dłużej przy alchemii, magii i kabale – sztukach zajmujących w owej epoce wiele światłych umysłów, (była o nich jednak mowa w sesji przedpołudniowej). Nie będę się też dłużej zatrzymywać przy promieniującej od południa myśli włoskiego Renesansu, wielbiącego Platona i nade wszystko teksty hermetyczne, ponieważ są to sprawy stosunkowo dobrze znane. Ich tłumacza, Marsilia Ficina, muszę tu jednak wymienić. Mimo znacznej odległości w czasie, łączy się on z narodzinami Manifestów w sposób szczególny. Nie tylko przez swój przekład na łacinę greckiego tekstu Corpus Hermeticum, którego znajomość widoczna jest przede wszystkim w Alchemicznych godach, ale także przez przyjaźń z postacią niezwykle ważną dla Tybingi, w której w przyszłości utworzy się wspomniany krąg twórców Manifestów.

Otóż Ficino – dzieje się to u schyłku XV wieku – zawarł znajomość z Eberhardem Brodatym, hrabią (a później księciem) Wirtembergii, na terenie której leży Tybinga, i dedykował mu nawet swoje łacińskie dziełko o porównaniu słońca do Boga. Od tegoż Ficina Eberhard zapożyczył motto, przyświecające jego życiu. Brzmi ono: Attempto, tzn. „ważę się”, albo „podejmuję się”; a niebłahym owocem jego przedsięwzięć było ufundowanie sławnego uniwersytetu w Tybindze. W przyszłości jego mury opuści wielu znakomitych uczonych i twórców, m.in. Kepler, Hegel, Schelling, a także Herman Hesse.

Manifesty zrodziły się w kręgu absolwentów, doktorów i profesorów tejże uczelni. Założeniu uniwersytetu przez Eberharda towarzyszyła idea sięgnięcia do źródeł: naukowe poszukiwania miały – jak zakładał światły książę – doprowadzić do odkrycia samych źródeł życia, o czym można przeczytać w dokumencie założycielskim. A tym źródłem jest … Bóg.

Równocześnie z powołaniem do życia uniwersytetu Eberhard sprowadził do Niemiec z Holandii wspólnotę religijną, braci wspólnego życia… Ich skrzętna działalność nie tylko w Wirtemberdze, ale w całych Niemczech, niemało przyczyniła się do budowania klimatu pragnienia i poszukiwania nieśmiertelnego dobra, prawdy i piękna. Wspólnota ta powstała w Niderlandach w XIV w., a jej założycielem byli Gerard Groot i Johannes Ruysbroec (uczeń Eckharta), uznawani za prekursorów reformacji. Wiadomo, że bracia działali w kilku miastach Holandii, m.in. w Zwolle i w Deventer, gdzie do założonej przez nich szkoły uczęszczał Tomasz à Kempis (1380 – 1471), n.b. autor biografii Groota i Ruysbroeca (chociaż sławny jest jako autor dziełka O naśladowaniu Chrystusa), a także Mikołaj z Kuzy (1401-1464), a później sam Erazm z Rotterdamu (1466-1536). Jako ciekawostkę można podać, że grupa ze Zwolle w Niderlandach została w 1473 r. zaproszona do Polski, do Chełmna, i powierzono jej tam prowadzenie szkoły, która osiągnęła wysoki poziom. Najprawdopodobniej założyli oni również w Chełmnie pierwszą w Polsce drukarnię. Jednakże pozostawali tam zaledwie kilkadziesiąt lat.

Wróćmy jednak do uniwersytetu w Tybindze i jego dalszych losów. Związane z Tybingą Braterstwo Różokrzyżowców dało o sobie znać w r. 1604, równocześnie z pojawieniem się gwiazdy supernowej w konstelacji Serpentariusa, czyli Wężownika, w sytuacji gdy planety Mars, Jowisz i Saturn utworzyły szczególną koniunkcję. Fakt ten interpretowano w owych czasach jako zapowiedź wielkich wydarzeń. Kepler, 1571-1630, który zaobserwował supernową, poświęcił temu zjawisku osobną pracę De Stella nova in pede Serpentarii et de Trigono Igneo, 1606.

Za główną postać, za inspiratora kręgu tybińskiego uważa się Tobiasa Hessa (1558-1614). Był on z zawodu prawnikiem, uzyskał tytuł doktora praw w 1592, w Tybindze, i lekarzem, a ponadto teozofem, znawcą i badaczem Biblii, millenarystą, alchemikiem, i nie krył swych sympatii do koncepcji Paracelsusa. Zajmował się też kabałą i numerologią. Jako człowiek głęboko wierzący, wierzył w nieprzerwany kontakt człowieka z Bogiem. Jako millenarysta, zwiastował nową fazę człowieczeństwa; prorokował nadejście złotego wieku. Jego odręczne notatki na marginesie posiadanego przez niego egzemplarza Biblii w przekładzie Sebastiana Castelliona ( wydanie z 1573), znalazły się w tekście Famy. I to na tej podstawie przypisuje się mu autorstwo lwiej części tego traktatu. Warto zauważyć, że wydanie Famy drukiem zbiega się z rokiem jego śmierci. To tak jakby ktoś, kto o tym nieautoryzowanym druku zadecydował, chciał uczynić to jeszcze za życia Hessa, od lat złożonego chorobą.

Już w r. 1605 otrzymał on upomnienie od Wydziału Teologicznego Uniwersytetu w Tybindze, z racji tez o nadchodzącym złotym wieku. Udzielił wtedy odpowiedzi, w jęz. łacińskim, w liście skierowanym do księcia Fryderyka, w której sugerował księciu jego przyszłą rolę w powszechnej reformie spraw świata i ludzi (innovatio orbis). W swoich wyliczeniach uznał, że ten złoty wiek nastąpi wkrótce, ok. 1620 … Jak wiemy, losy Europy potoczyły się inaczej. Johann Valentin Andreae poświęcił mu przepiękne pismo: Tobiae Hessi Immortalitas, wyd. w Strassburgu w 1919, ale wygłoszone, jako mowa pośmiertna, w 1614, a także dwie inne zawoalowane biografie: Herculis Christiani luctae XXIV (viginti quattuor) tj. 24 prace chrześcijańskiego Herkulesa, 1615) oraz De Christiani Cosmoxeni genitura iudicium (Sąd nad horoskopem Ch.C.). A więc ów chrześcijański Herkules wsławił się podwójną liczbą prac… Zwraca też uwagę jego przydomek: Cosmo-xenos. Obcy temu światu. Albo: Gość w tym świecie.

Znacznie, bo osiemnaście lat młodszy od Hessa (urodził się w 1586), jest Andreae drugą osobą, której przypisuje się autorstwo Manifestów, i kojarzoną z kręgiem tybińskim, nazywanym: intimum amoris foedus (najgłębszym związkiem przyjaźni). Sam Andreae, dość wstrzemięźliwie, potwierdza swoje autorstwo tylko w odniesieniu do Alchemicznych godów. Jeśli tak byłoby istotnie, to opracowałby ten tekst w bardzo młodym wieku.

Był uczonym teologiem, pastorem, związanym z Calw. Z Hessem spotkał się w 1608, w Tybindze, gdzie studiował języki klasyczne, matematykę, nauki przyrodnicze, filozofię i teologię. Pozostawił wiele dzieł, z których wspomnę Christianopolis, pismo przedstawiające niezwykłą wyspę, której mieszkańcy rządzą się prawdziwie ewangelicznymi prawami. Dziełko stawiane w jednym szeregu z utopiami, np. sławnym „Miastem słońca” Campanelli.

Jako trzeciego członka kręgu tybińskiego i domniemanego autora Manifestów wymienia się często prawnika Christopha Besolda (1577-1638), profesora prawa na uniwersytecie w Tybindze, doradcę księcia Fryderyka Wirtemberskiego. Cieszył się on sławą polihistora. Był autorem dzieł o treści politycznej, historycznej i mistycznej; znał hebrajski i arabski. Można jednak wątpić, by Besold uczestniczył w redakcji Manifestów, co wynika z adnotacji na posiadanym przez niego egzemplarzu Famy: wyraża w niej przypuszczenie, że autorem jest Andreae.

Wśród członków kręgu wymienia się ponadto pastora Johannesa Vischera, hebraistę, matematyka i astronoma Wilhelma Schickarda, młodszego brata Johanna Valentina Andreae, Johanna Ludwiga, lekarzy Samuela Hafenraffera i Eilhelma Bidenbacha, a także anatoma Johanna Ludwiga Remmelina. Niech za ich charakterystykę wystarczy fakt, że wymieniani są w kontekście kręgu przyjaciół, złączonych tym najgłębszym przymierzem przyjaźni, którym leżała na sercu odnowa spraw świata i człowieka.

***

Fama Fraternitatis, czyli obwieszczenie chwalebnego Zakonu Roseae Crucis, to tekst skierowany do władców, stanów i uczonych Europy; niewielki, ale niezwykły. Pisany w pierwszej osobie liczby mnogiej; przemawiają bracia, członkowie zakonu, Braterstwa, wspólnoty; nieliczni, deklarujący, że chętnie się ujawnią „tam, gdzie spotkają się z chrześcijańską odpowiedzią”.

Utwór jest uderzająco zwięzły. Ma postać apelu do czytelników, w który wpleciona jest opowieść o Chrystianie Różokrzyżu, „najmędrszym człowieku, jaki kiedykolwiek istniał”, określanym mianem ojca i brata, który miał żyć sto sześć lat (1378-1484). I to tenże Chrystian Różokrzyż miał w swoim czasie zwrócić się do władców i uczonych Europy, poczynając od Hiszpanii, oferując im swoje skarby, to jest: swoją olbrzymią i niezwykłą wiedzę, której dostąpił w podróży na Wschód, a która umożliwiłaby powszechną naprawę człowieka, religii, nauki, filozofii i medycyny. Apel ten powtarzany jest niejako przez siedemnastowiecznych różokrzyżowców, którzy przedstawiają się jako spadkobiercy owego wcześniejszego Zakonu. Ich opowieść o bracie Chrystianie (wypełniająca Famę) przerywana jest aktualnymi komentarzami i odniesieniami do współczesności. W pewnym momencie opowieść ostatecznie przenosi się do współczesności i referuje niezwykłe wydarzenie, jakim jest odnalezienie grobu C.R.C.

Konstrukcja tekstu podporządkowana jest metodzie stosowanej w redagowaniu szczególnych, wyjątkowych dzieł, o charakterze uniwersalnym. Spotykamy się z nią na przykład w zestawianiu życiorysów wybitnych postaci, takich jak np. Budda. Chodzi o wieloznaczność, o opowieść z kluczem, o tekst mający drugie dno. Pozornie nasz tekst opowiada więc o życiu i dziele człowieka, Niemca, który nazywał się Chrystian Rosenkreuz: chłopiec urodził się w rodzinie szlacheckiej, dla wykształcenia został oddany do Zakonu, zapragnął udać się w podróż do Ziemi Świętej, na Wschód, tam spotkał się z mędrcami, którzy wprowadzili go w tajniki olbrzymiej wiedzy. W pewnym momencie postanowił wrócić do Europy, by w niej dzielić się swoimi skarbami z wszystkimi, którzy tylko tego zapragną.

Jak już wspomniałam, opowieść ta przerywana jest komentarzami narratorów, czyli siedemnastowiecznych różokrzyżowców. Dokonują oni porównań pomiędzy niezwykłą harmonią panującą wśród mędrców Wschodu, mieszkających w niedookreślonym Damkarze, a wielką niezgodą wśród uczonych Europy. Narratorzy ci nie są bezstronni, lecz identyfikują się z przeżyciami Chrystiana, doceniają wartość jego zdobyczy i pochwalają zamysł użyczenia ich Europie, wyczekującej takiej ożywczej zmiany. Plan historyczny (żywot CRC) przeplata się więc z planem współczesności. Zarówno wtedy, jak i obecnie, wielka odnowa jest paląco konieczna. Opowieść o życiu CRC staje się więc aktualnym apelem o wielką reformę całego świata we współczesności.

Tak wygląda, z pozoru, ta opowieść. Ale pozór ten zostaje rozwiany w chwili, gdy narratorzy doprowadzają opowieść do czasów sobie współczesnych, czyli do momentu odnalezienia grobu CRC. Wtedy wyraźnie przenosi się ona na plan wewnętrzny, co oczywiście zmienia także nasze spojrzenie na pierwszą część opowieści.

Przypomnijmy, że CRC miał umrzeć w r. 1484. Nad wejściem do krypty grobowej odczytano napis (po łacinie): Po stu dwudziestu latach – otworzę się. Przypada to na rok 1604. Okoliczności odnalezienia grobu są przedstawione w sposób

zagadkowy. Zacznijmy od faktu, że grób Chrystiana został odnaleziony przez brata NN. Dotychczasowi towarzysze Chrystiana, albo ich następcy, oznaczani byli konkretnymi inicjałami. Teraz mamy do czynienia z bratem Nienazwanym. Jest w tym, jak się zdaje, sugestia, że znalazcą tego grobu może być każdy, ale tylko w pewnych okolicznościach, albo: po spełnieniu określonych warunków. Ale jakie są to warunki? Są one w opowieści przedstawione następująco: NN pojawia się po tym, gdy w krainie określonej mianem Galii Narbońskiej, umiera brat A.

Jeśli się zatrzymamy tylko przy zewnętrznej warstwie opowieści, to informacja ta nie pomoże nam zbytnio. Ale może uda się sięgnąć głębiej: Zachodzi związek pomiędzy bratem A (pierwsza litera alfabetu mogłaby sugerować stan początkowy), a bratem NN, który pojawia się na jego miejsce i może dostąpić czegoś nadzwyczajnego: odnalezienia grobu CRC, jaśniejącego nieopisanym blaskiem.

W obszernym komentarzu do Famy, opracowanym przez Jana van Rijckenborgha, można znaleźć objaśnienie, że brat A. symbolizuje niższą, tzn. egoistyczną naturę człowieka. Jest to sugestia bardzo ważna: ci, którzy dotychczas byli traktowani jako odrębne postacie, okazuje się, że mogą być postrzegani jako złożona całość !

A więc brat A symbolizuje egoizm. Pokonanie egoizmu jest na wszystkich ścieżkach rozwoju duchowego warunkiem koniecznym. I u Katarów, gdzie zwane było endurą, i w systemach wschodnich (gdzie jest mowa o pokonaniu ahamkary), i w Ewangeliach (Kto życie swoje straci dla mnie, ten je zachowa).

A więc ów brat A, egoistyczna natura człowieka, umiera. Gdzie? W Galii Narbońskiej, rozszyfrowanej przez Jana van Rijckenborgha jako „kraj ciężkich prób”.

Dla środowiska, w którym powstała Fama i do którego się zwracała, Galia Narbońska jest krainą świetnie znaną z Pamiętników Cezara o wojnie galijskiej (Commentarii de bello Gallico, podstawowa lektura łacińska). Istotnie, może ona symbolizować kraj niezwykłych zmagań…

Ów następca, NN, jest więc istotą nieprzypadkową, a mianowicie: wolną od niższej, egoistycznej natury. Wzmianka o tym, że pragnie on dokonać pewnych zmian

w „budowli” (którą jest jego cielesność), wskazuje na to, że jest on wolnomularzem (samego siebie), budowniczym świątyni. Tu nasuwa się nieodparte skojarzenie ze słowami Pawła (1 Kor.3,16): Czyż nie wiecie, że świątynią Boga jesteście?” I to w tej budowli znajduje drzwi do grobowca.

Kim więc jest, zapytajmy nareszcie, ów Chrystian Różokrzyż, którego grób zostaje odnaleziony, i którego ciało spoczywa w nim nietknięte, i w nienaruszonym ornacie (habicie)?

W zewnętrznej warstwie opowieści był to człowiek z krwi i kości… A więc i grób jest czymś zewnętrznym. Ale czym jest w metaforze?

We wstępie do prezentacji Famy wspomniałam o szczególnej metodzie stosowanej przez autorów pewnego rodzaju tekstów: prezentowania zamierzonej treści pod postacią opowieści. Już sama opowieść jest interesująca, pouczająca i zachwycająca. Ale można potraktować ją jako woal skrywający naukę, którą chce się przekazać:

CRC jest prototypem człowieka, w którym dokonuje się pewien proces – podróż jest zawsze znakiem zmiany. I w jej wyniku dostępuje on wiedzy, określanej przez niego mianem nieopisanych skarbów, którymi chce się dzielić z wszystkimi.

Owa wiedza nie jest wiedzą teoretyczną, lecz jest lekiem na wszelkie choroby tego świata. A jednym z naczelnych celów stawianych sobie przez tę pierwszą wspólnotę, zawiązaną przez CRC, było: leczenie bliźnich, i to za darmo.

To dlatego w krypcie grobowej Chrystiana, z pogwałceniem wszelkiej chronologii, znajdują się pisma nie kogo innego, jak …Paracelsusa, którego daty życia (urodził się on w r. 1493) nawet nie zazębiają się z domniemanymi datami życia CRC, który miał umrzeć w 1484.

Ale chodzi o to, że Paracelsus był absolutnie niezwykłym, wyjątkowym lekarzem, a więc jego dzieła dobrze symbolizują moc, która emanuje z odsłoniętego, odnalezionego grobowca CRC. A równocześnie krzyczący anachronizm wytrąca nieco-znużonego-czytelnika z rutyny powierzchownej lektury…

Odpowiedź na pytanie o to, jak rozumieć postać Chrystiana Różokrzyża, może być więc następująca:

Jest on prototypem człowieka realizującego ścieżkę chrześcijaństwa (o czym zresztą świadczy jego imię i rodowe nazwisko).

Ale w tej odpowiedzi do głosu dochodzi tylko aspekt zewnętrzny. A nas interesuje aspekt wewnętrzny. I w tym aspekcie wewnętrznym jest on – jak podpowiada Jan van Rijckenborgh – tym Duchem Boga, o którym mówił w cytowanym już Liście Paweł (1 Kor.3,16): „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga, i że Duch Boga mieszka w was?” Zostaje On odnaleziony przez brata NN. To znaczy, że każdy, kto spełnia warunki, może go w sobie znaleźć. I teraz, jak możemy się domyślać, brat ten swoim postępowaniem będzie mógł doprowadzić do jego przebudzenia i do pełnego wzrostu. Pod warunkiem, że powie sobie: Podejmuję się. Attempto.

Joanna Sachse