Idea alchemii duchowej różokrzyżowców, w szczególności w nauczaniu Jana van Rijckenborgha oraz Catharose de Petri i ich kontynuatorów

Ołów złotem się stanie, przyjdzie to zdarzenie,
Gdy z Bogiem i przez Boga w Boga się przemienię.
W tobie jest to, co chcesz.
W tobie niebo i piekieł męki w tobie też;
Co wybierasz, masz wszędzie, jeśli tylko chcesz.
Niebo jest w tobie.
Powstrzymaj próżny bieg, Bóg nie jest tam, gdzie sądzisz;
Gdy niebo w tobie trwa, ty wciąż dokoła błądzisz.

Angelus Silesius

1. Alchemia i różokrzyżowcy

W świetle aktualnego stanu badań naukowych nie ma wątpliwości, że pojęcie alchemii jest wieloznaczne, silnie obciążone komponentem emocjonalnym i ocennym. Zakres jego stosowania zmieniał się zresztą historycznie, był przy tym zawsze uwarunkowany kulturą regionu świata, z jakiego pochodził, w tym stanem wiedzy, a także językiem. Zasadnicza istota alchemii, a mianowicie idea i sztuka transmutacji, przekonanie o możliwości przemiany jednych rodzajów materii w inne, bardziej doskonałe, do czego konieczna była pewna szczególna substancja, wydaje się jednak mieć trwały charakter.

Sposoby podejścia do alchemii i jej klasyfikowania ewoluują wraz z systematycznie pogłębianymi analizami źródeł, nowymi hipotezami badawczymi i próbami interpretacji tego zjawiska. Współcześni badacze zamykają je w mniej lub bardziej rozciągliwej formule albo też ograniczają do określonej sfery, jak choćby ezoterycznej, mistyczno-religijnej, duchowej, psychologicznej, czy – co jest dobrze znanym podejściem – za punkt odniesienie bierze się relacje alchemii do nauki. W takiej sytuacji ów redukcjonistyczny paradygmat pociąga za sobą traktowanie alchemii jako „pseudonauki”, „protonauki” lub „paranauki”, a nawet zredukowanie jej statusu poznawczego do poziomu wiedzy magicznej. Definicje alchemii i określenia jej zakresu, które kompetentnie, ze skrupulatnością i poświęceniem zestawił i zanalizował Rafał Tadeusz Prinke zdają się nie napawać optymizmem i mogą prowadzić do wniosku, że wśród badaczy do dzisiaj więcej jest różnic, niż punktów zgodnych.

Alchemię niewątpliwie należy postrzegać jako zjawisko kulturowe, bowiem idee, sposób prowadzenia dyskursu, symbolika, jak też praktyka alchemii znalazły swe odzwierciedlenie w religii, sztuce, duchowości, ezoteryce, magii i nauce, przy czym w poszczególnych epokach, cywilizacjach oraz środowiskach intelektualnych względne proporcje ich udziału były różne. Unikalność alchemii leży w tym, że filozofia, duchowość, religia, psychologia, sztuki piękne, teoria, praktyka, wizja i eksperyment są w niej połączone. Alchemia jest wiedzą holistyczną i zajmuje się związkami pomiędzy duchem, duszą, intelektem, ciałem i całą materialną rzeczywistością. Z tym istotnym zastrzeżeniem wielopłaszczyznowości problemu, ograniczam się do duchowego aspektu alchemii, jako jej zasadniczego komponentu.

Średniowieczni alchemicy-rożokrzyżowcy i inni inspirowani duchowością, a także ich późniejsi kontynuatorzy, stali na stanowisku hermetyzmu, wyrażonego w Tabula Smaragdina i Corpus Hermeticum, wiązanych z imieniem Hermesa Trismegistosa oraz w dziełach kontynuatorów tej idei. W związku z tym nie dzielili oni świata na aspekt materialny, będący domeną nauki, i na aspekt niematerialny, pozostawiony wyłącznie dla penetracji duchowej, ezoterycznej, mistycznej i religijnej. Postrzegali oni rzeczywistość jako całość, wykazując zazwyczaj równie intensywne zainteresowanie naturą i naukami przyrodniczymi, jak i rozwojem duchowym, co pozostawało w pełnej zgodzie z hermetyczną zasadą analogii: „jak na górze, tak i na dole”, „jak w wielkim, tak i w małym”, oczywiście w znaczeniu potencjalnym, a niekoniecznie realnym. Od samego początku alchemia miała więc zarówno charakter filozoficzno-religijny, jak i rzemieślniczy, bez ścisłego rozgraniczenia obydwu. Co więcej: rezultatem praktyki laboratoryjnej miało być potwierdzenie duchowego początku całego stworzenia. Zasada analogii, zasada odpowiedników znajdowała swój wyraz również w ścisłym związku alchemii z astrologią. Alchemicy nadawali różnym metalom te same nazwy i symbole, którymi astrologowie oznaczali planety: złoto to „Słońce”, srebro – „Księżyc”, rtęć – „Merkury”, miedź – „Wenus”, żelazo – „Mars”, cynk – „Jowisz” i ołów – „Saturn”. Planety i metale pozostawać miały w stosunku do siebie jak niebo i ziemia, a tym samym należało uwzględnić wpływ sił planetarnych na ziemię, na człowieka i na metale. Według poglądu alchemików metale powstały w wyniku oddziaływania planet w ciemnym łonie Ziemi. Planety natomiast ze swej strony stanowiły symbole boskich sił, Ducha Świętego. Ponieważ zakładano, że każda z planet ma swój własny ton, mówiło się także o „muzyce sfer”. Jeśli z kolei chodzi o człowieka, to duchowe, mentalne, emocjonalne i materialne poziomy w ludzkiej istocie porównywane są w alchemii do czterech żywiołów: ognia, powietrza, wody i ziemi, a więc, jak niekiedy dodawano, dwóch żywiołów aktywnych i dwóch pasywnych, przy czym każdy z nich posiada zdolność występowania w trzech stanach skupienia: stałym, zmiennym i lotnym. Inny jeszcze przejaw zasady analogii w człowieku wyraża się według alchemików w tym, że wewnętrzny proces transformacji duszy odzwierciedla przemiana postrzegalna w widzialnej substancji, bo co wewnątrz, to i na zewnątrz. Podstawowe credo alchemików brzmiało: „Uwolnić ducha przez materię i uwolnić materię przez ducha”.

Klasyczni różokrzyżowcy stanowczo odrzucali to – według ich określenia – „bezbożne i przeklęte robienie złota”, pod którego wpływem w okresie od około 1600 roku pozostawały głównie dwory książęce. Wśród alchemików można było wtedy znaleźć niejednego szarlatana, wykorzystującego dla własnych celów chciwość lub kłopoty finansowe swego władcy i zapewniającego, że potrafi z nieszlachetnych metali wytworzyć złoto. Stopniowo różokrzyżowcy odchodzili od praktyki laboratoryjnej, ale przejęli pojęcia i receptury alchemików, odnosząc je bezpośrednio do procesu przemiany w człowieku, do uzyskania „złota Ducha”.

Różokrzyżowcy współcześni, rozproszeni w wielu organizacjach o mniej lub bardziej zróżnicowanym światopoglądzie, metodach działania i celach, mimo wszystkich istniejących odmienności, koncentrują się na duchowym aspekcie alchemii. Wyłącznie niektórzy z nich wykazują pewne zainteresowanie jej laboratoryjnym aspektem. Wskażę jedynie na kilka przykładów, bo jest to odrębny temat badawczy.

Sławny mag Éliphas Lévi (Alphonse-Louis Constant; 1810 – 1875), praktykujący alchemik, w pewnym okresie regularnie biorący udział w zebraniach masońskiej loży Rose du parfait Silence, która 21 sierpnia 1861 r. nadała mu nawet stopień mistrza, przez jakiś czas będący także członkiem Societas Rosicruciana in Anglia, oraz, jak się domniemuje – członkiem wywodzącego się z różokrzyża zakonu Fratres Lucis, wreszcie zaś, jak się niekiedy twierdzi, tajemnego, pochodzącego od od templariuszy, a istniejącego do dziś zakonu Starszych Braci Różokrzyża: F.A.R+C (Freres Aines de la Rose+Croix lub Elder Brethren of the Rosy Cross), którego miał być 52 Imperatorem w latach 1865 do 1874, niejednokrotnie wypowiadał się w swoich dziełach na temat alchemii. Wskazywał, że tak jak wszystkie magiczne misteria, również i „wielkie dzieło” posiada potrójne znaczenie: religijne, filozoficzne i naturalne. Przez „filozoficzne złoto” w religii rozumiał on najwyższy i absolutny rozu­m, w filozofii – prawdę, w widzialnym świecie – słońce, natomiast w podziemnym i mineralnym świecie – czyste złoto. Pisał on: « „Prima materia” wielkiego dzieła, w wyższym świecie jest zachwytem i czynnością, w środkowym świecie – inteligencją i zręcznoś­cią, w dolnym świecie – pracą, a w wiedzy – siarką, rtęcią i solą, które na przemian w sposób stały i niestały tworzą Azoth mędrców. Siarka odpowiada elementarnej formie ognia, rtęć odpowiada powietrzu i wodzie, a sól – ziemi». Zwracał też uwagę, że ci, którzy pisali na temat wielkiego dzieła, posługiwali się symbolicznymi i obrazowymi wyrażeniami, aby powstrzymać profanów od niebezpiecznej dla nich pracy, z drugiej zaś strony po to, aby lepiej rozumieć się między sobą, „bo jako adepci objawili oni cały świat analogii, w którym panuje jedyny i najwyższy dogmat Hermesa”. Złoto i srebro było więc dla nich królem i królową, słońcem i księżycem; siarka – lecącym orłem; rtęć – uskrzydlonym i siedzącym na graniastej kostce, ukoronowanym płomieniem, brodatym androgynem; materią albo solą był dla nich uskrzydlony smok; topiącymi się i gotującymi metalami – różnokolorowe lwy. Symbolem całego „wielkiego dzieła” był dla nich w końcu pelikan albo feniks.

Formalna założycielka Towarzystwa Teozoficznego, z którego wyłoniły się również struktury różokrzyża, Helena Petrovna Blavatsky (Елена Петровна Блаватская; 1831 – 1891) stwierdzała, że alchemia, tak jak każda nauka ma trzy aspekty: obiektywny, to jest możliwość dokonania transmutacji, subiektywny, czyli wszelkie intelektualne, filozoficzne podstawy i po trzecie ukryte znaczenie najwyższej duchowości, co odpowiada poszczególnym planom przyrody: fizycznemu, psychicznemu i czysto duchowemu. Mędrzec rezygnuje oczywiście z aspektów materialnych oraz z drugorzędnych dla niego aspektów filozoficznych i wstępuje w duchowy wymiar alchemii.

W przypisywanym Blavatsky „Słowniku teozoficznym” (The Theosophical glossary), który w rzeczywistości zredagował George Robert Stowe Mead (1863 – 1933), nacisk położony został na to, że wszystkie starania alchemika skierowane są na dokonanie transmutacji niższego czworokąta, to jest czterech niższych zasad czlowieka (kama, czyli ciało astralne, prana, czyli zasada życiowa, „oddech życia”, linga śarira, czyli ciało eteryczne i sthula śarira, czyli ciało fizyczne), w wyższą boską triadę (Atma, Buddhi, Manas), i ostatecznie osiągnięcie jedności. Ta prawdziwa tajemnica transmutacji na planie fizycznym, jak się tam podkreśla, znana była w starożytności, a utracono ją u świtu tak zwanego historycznego okresu. Pierwszą zasadą alchemii jest, w tej interpretacji, przekonanie o istnieniu uniwersalnego rozpuszczalnika (Alkahest), dzięki któremu wszystkie złożone ciała rozkładają się w jednorodną substancję, z której one powstały. Substancja ta określana jest jako Lapis philosophorum, „Kamień Mędrców”, „czyste złoto”, Summa Materia. Przypisuje się jej zdolność oddalania wszelkich zalążków chorób z ludzkiego ciała, przywracania młodości i przedłużania życia. Alkahest w aspekcie mistycznym oznaczać ma Wyższe Ja, czyli prawdziwe Boskie Ja w człowieku, połączenie z którym zamienia materię, ołów, w złoto, i przywraca wszystkie złożone elementy, takie jak ludzkie ciało i jego właściwości do ich początkowej istoty. Alchemia, jak się również wyjaśnia, jest zgłębiana w jej trzech różnych aspektach, dopuszczających wiele rozmaitych interpretacji, a mianowicie: kosmicznym, ludzkim i ziemskim, które uosabiane są przez trzy alchemiczne substancje – siarkę, rtęć i sól. Alchemicy wskazują na trzy, siedem, dziesięć lub dwanaście procesów alchemicznych, przy czym wszystkie one mają tylko jeden cel: zamianę metali nieszlachetnych w czyste złoto, ale czym jest w istocie to złoto, konstatuje autor „Słownika”, prawidłowo rozumie tylko znikoma mniejszość ludzi.

Według współpracownika Heleny Petrovny Blavatsky, Franza Hartmanna (1838 – 1912), przedstawiciela teozoficznego nurtu różokrzyża, alchemia to nauka, która wypływa z wiedzy o Bogu, naturze i człowieku, będących jednością, czymś nierozłącznym. Alchemia w jej najwyższym aspekcie dotyczy duchowej regeneracji człowieka, rozkwitnięcia w nim boskich sił, natomiast w bardziej materialnym aspekcie uczy ona jak minerały, metale, rośliny, zwierzęta i ludzie mogą rozwijać się stosunkowo szybko, podczas gdy natura na dokonanie tego potrzebowałaby wiele czasu. Alchemia jest boską nauką oraz sztuką i wymaga nie tylko tego, by – jak w wypadku uprawiania każdej sztuki – artysta w niej się ćwiczył, ale by posiadał on konieczną do tego celu Bożą moc, światło Boże, Chrystusa (Atma), co oznacza również i to, że jego wola musi najpierw stać się w nim samoświadoma.

Papus (Gérard Anaclet Vincent Encausse; 1865 – 1916), założyciel nowoczesnego martynizmu, w ramach którego działają również odgałęzienia różokrzyżowców, nie eksponował wprost duchowego znaczenia alchemii, skupiając się bardziej na wykazaniu prawdziwości istnienia Kamienia Filozofów i jego transmutującej mocy oraz sposobu jego wytwarzania, jak też na analizie teorii i symboliki alchemicznej. Przekonywał jednocześnie, że prawdziwy alchemik jest „depozytariuszem świętym całej tej cudownej wiedzy nauczanej niegdyś w czcigodnych świątyniach Indii i Egiptu” i że doktryna nauczana przez alchemików jest w większej części filozofią hermetyczną, zaś doświadczenie służy tylko do kontroli teorii badawczych wypowiedzianych w książkach. Za Lapis philosophorum stać miała siła tajemna, różnie nazywana w dziełach alchemicznych, jak: Telesme Hermesa Trismegistosa, Aour kabalistów, Rouah Elohim Mojżesza, uniwersalny Mercurius alchemików, Światło astralne w wiedzy okultystycznej (Eliphas Lévy ), Ruch (oddech Boga w aktywny w tym, co stworzone) Louisa Lucasa25 i jeszcze na inne sposoby. Z kolei Paul Sédir, (1871 – 1926),także aktywny w ruchu martynistów, wyjaśniał, iż alchemia materialna, utożsamiana przez niego z poszukiwaniem Kamienia Filozofów, jest pracą drugorzędną – parergonem, a właściwe dzieło różokrzyżowe, czyli Ergon, ma naturę duchową, w znaczeniu wzięcia na siebie Krzyża Chrystusowego. Zainteresowanie Zakonu Martynistów także i obecnie niezmiennie sytuuje się w obszarze alchemii duchowej, owej „Uniwersalnej Reintegracji”.

Związany z teozofią Rudolf Steiner (1861 – 1925), późniejszy założyciel Towarzystwa Antropozoficznego (1913), który uważał się za przedstawiciela prądu umysłowego różokrzyżowców, a nawet miał być w latach 1898-1900 Imperatorem Starszych Braci Różokrzyża (F.A.R+C), nawiązywał w swych licznych dziełach do rozmaitych aspektów alchemii, w tym związanych z procesami zachodzącymi w człowieku, a zwłaszcza w odniesieniu do przekształcania kwasu węglowy w tlen. Wspomnę tylko, że jeśli chodzi o alchemików różokrzyżowców Steiner podkreślał, iż badanie przez nich trzech wielkich procesów stojących u podstaw ziemskiej natury prowadziło do dokonania zmiany we własnej aurze. Tak więc rożokrzyżowiec, przystępując do doświadczeń w swoim laboratorium, wywoływał boskie myśli, boską miłość i boską chęć samoofiary, przenikały go siły, które on sam uwolnił. I tak: przy tworzeniu się soli powstawał w aurze odcień miedzi – czyste myśli bogów, przy procesie rozpuszczania: odcień srebrny – miłość bogów, w procesie zaś spalania: olśniewająca tonacja złota – ofiarna służba bogów. Alchemik różokrzyżowiec nigdy nie korzystał z materialnego złota. Steiner nie miał też wątpliwości, że opowieść Chymische Hochzeit: Christiani Rosencreutz Anno 14, przypisywana Johannowi Valentinowi Andreae dotyczy autentycznych duchowych doświadczeń, które może przejrzeć tylko ten, kto ma wgląd w tę rzeczywistość.

Uczeń Steinera Max Heindel (1865 – 1919), założyciel The Rosicrucian Fellowship (1909) wyjaśniał, że podania o alchemikach, którzy próbowali przemienić metal nieszlachetny w złoto są duchowym sposobem wyrażenia tego, że chcieli oni oczyścić swoje grubomaterialne ciało, uszlachetnić je i wyekstrahować z niego duchową istotę. W związku z tym posługiwał się on ogólnym pojęciem transfiguracji, jako alchemicznego procesu, przez który ludzkie ciało staje się „żywym kamieniem”, wiążąc ten proces z astrologicznie rządzonymi przez boskie Hierarchie – Marsa, Merkurego i Księżyc, trzema splotami stosu pacierzowego, to jest kręgosłupa, które są poruszane przez spinalny Ogień Ducha Neptuna, wspinający się w kształcie węża przez medulla spinalis do góry, do czaszki, a także z alchemicznymi elementami: solą, siarką i rtęcią, stanowiącymi uniwersalny rozpuszczalnik, eliksir życia. Heindel nawiązywał również do nauczania Steinera o konieczności przemiany w człowieku kwasu węglowego w tlen, który to Kamień Filozofów, a staje się nim sam alchemik, jest panaceum dla całego nieszczęścia świata i wyraża tę samą prawdę co Święty Graal, bo osiągnąć go mogą tylko ludzie o czystym sercu, którzy pokonali świat i są pomocnikami ludzkości. Wiele aspektów historii oraz teorii i praktyki alchemii objaśnił inny znamienity członek tej Wspólnoty Różokrzyżowców, Manly Palmer Hall (1901 – 1990).

Pewne zainteresowanie metalurgicznymi przejawami alchemii wykazywał Harvey Spencer Lewis (1883 – 1939), założyciel Antiquus Mysticus Ordo Rosae Crucis, znanego pod skrótem AMORC (1915). Na specjalnym zebraniu w Nowym Jorku 22 czerwca 1916 r., w którym uczestniczyli połączeni członkowie czwartego Stopnia Zakonu, jak też członkowie zarządu Najwyższej Wielkiej Loży, a poza tym zaproszony reprezentatywny przedstawiciel komitetu redakcyjnego New York World, Charles Welton, Lewis w trakcie specjalnej mistycznej ceremonii dokonał alchemicznej przemiany cynku w złoto. Miał on potem stwierdzić, że był tylko jednorazowo upoważniony do przeprowadzenia tego eksperymentu. Zarówno laboratoryjne, jak i duchowe aspekty alchemii były i nadal są przedmiotem zainteresowania także innych członków Zakonu. Jednak, co wyraźnie podnosi obecny Wielki Imperator Zakonu, Christian Bernard (ur. 1951), jeśli istnieje naprawdę coś zasadniczego, co łączy mistyków w ogólności i różokrzyżowców w szczególności, to jest to duchowa alchemia, przekształcająca naszą duszę.

Według Henka Leene (1924 – 2014), założyciela Gemeinschaft R+C, Rosae Crucis, znanej od 1972 r. pod nazwą Esoterische Gemeinschaft Sivas, przedstawiciela, obok Lectorium Rosicrucianum, gnostycznego nurtu różokrzyża, syna Jana van Rijckenborgha, alchemia jest tylko innym terminem dla określenia gnostycyzmu: wiedzy albo nauki Boga. Jej cel stanowi zawsze uzyskanie jedności ciała, duszy i ducha, możliwe do zrealizowania jedynie wtedy, gdy w człowieku żywy jest Bóg. Swą podstawę znajduje ona w połączeniu „kosztownej niebiańskiej soli”, czyli prima materia, w której leży dusza szlachetnego Merkurego, zapewniająca możliwość powrotu do boskiego stanu bytu i nasienie siarki, to znaczy ognia, wibracji życiowych, umacniających możliwość powrotu. Ta czysta kosmiczna sól, pramateria, ów „chaos tworzenia” musi się połączyć z wodą, symbolizującą duszę: sól rozwiązuje się wodzie i oba te pierwiastki stają się jednym, a potem trójjednością, kiedy łączy się z nimi Duch. Jedność pomiędzy tym, co „na górze” i tym, co „na dole”, zapewniona dzięki „niewidzialnemu ogniowi” albo „niewidzialnemu światłu”, jako sile stymulującej do transmutacji, znajduje swoje ukoronowanie w człowieku.

Przytoczone tu przykłady jednoznacznie potwierdzają, że dla różokrzyżowców najważniejszy jest duchowy wymiar alchemii. Z całą wyrazistością został on wyeksponowany w nauczaniu Jana van Rijckenborgha (Jan Leene; 1896 – 1968) i Catharose de Petri (Henriette Stok-Huizer; 1902 – 1990), Wiekich Mistrzów Międzynarodowej Szkoły Złotego Różokrzyża – Lectorium Rosicrucianum oraz zwolenników tej tradycji nauczania. Postaram się wskazać, że w tym nurcie gnostycznego różokrzyża mamy do czynienia z twórczą kontynuacją idei hermetyzmu, gnostycznego i ezoterycznego chrześcijaństwa, klasycznych różokrzyżowców, nauk, które głosił Philippus Aureolus Theophrastus Bombastus von Hohenheim, zwany Paracelsusem (1493 lub 1494 – 1541) oraz nowoczesnej teozofii.

2. Filozofia i praktyka alchemii według Jana van Rijckenborgha i Catharose de Petri oraz ich uczniów

Prawdziwa alchemia, która obejmowała niegdyś wiedzę dotyczącą transmutacji, czyli odrodze­nia, to znaczy rozpuszczenia tego, co nieszlachetne, niepochodzące od Boga oraz stworzenia niebiań­skiego prawdziwego złota, jako nauka ścisła, zdaniem Jana van Rijckenborgha i Catharose de Petri, została całkowicie utracona przed naszą obecną epoką historyczną. W odległej przeszłości miano studiować i praktykować trzy dające się wyraźnie rozróżnić aspekty alchemii: 1) kosmiczny, dotyczący poznania boskiego planu wobec świata, 2) ludzki, koncentrujący się na zadaniu i naturze prawdziwego człowieka w tym światowym planie i 3) ziemski, zajmujący się uwolnieniem od iluzji związanego z zie­mią, wyższego człowieka oraz jego powrotem do Domu Niebiańskiego Ojca. Ten potrójny alchemiczny rozwój: kosmiczny, ludzki i ziemski, osiągnięcie tej „wiecznej Wielkanocy”, jest celem gnostycznych różokrzyżowców. Znajduje on wyraz w krótkiej formule: tak jak makrokosmos przenika Niebiańskie Królestwo, tak mikrokosmos przenika niebiańskie ciało.

W nieco odmiennym ujęciu ten sam proces przedstawiał Paracelsus, a jego poglądy są niekiedy powtarzane przez różokrzyżowców. Uczył on, że wszystko ma potrójną naturę, w której to, co materialne i obiektywne jest najniższym jej przejawem. Istnieje więc na przykład: 1) niematerialne, duchowe złoto, 2) eteryczne (płynne i niewidoczne) astralne złoto, i 3) gęste (widoczne, materialne i ziemskie) złoto. Ponieważ wszystko, co stworzone, pochodzi z potrójnej natury, istnieją też trzy aspekty alchemii. W swym najwyższym aspekcie uczy ona zasad dotyczących rekonstrukcji duchowego, boskiego człowieka. W swym pośrednim aspekcie uczy oczyszczania myślenia, woli i uszlachetniania wszystkich zdolności duszy. W swym najniższym aspekcie zajmuje się substancją fizyczną i jak tylko opuszcza królestwo żywej duszy, zstępuje w martwą materię i przeobraża się w naukę chemii. O ile chemia dotyczy fizycznej materii, o tyle alchemia zajmuje się jej astralnymi zasadami. Alchemia jest nauką, która może nie tylko rozkładać i ponownie łączyć rzeczy, jak to czyni chemia, ale oprócz tego zmienia ona istotną naturę rzeczy i podnosi je na wyższy poziom. Ona nie tylko miesza, lecz przenosi to, co jest w stanie latentnym, w stan aktywności i rozwoju wykorzystuje życie jako siłę napędową. Do tych istotnych ustaleń Paracelsusa współcześni różokrzyżowcy dodają, że alchemia jest nauką, która wypływa ze znajomości Boga, natury i człowieka i żaden z tych trzech aspektów wiedzy, nawet jeśli byłby najbardziej doskonały, nie może zostać osiągnięty dla samego siebie, bowiem te trzy są nierozdzielne. Alchemia przekazuje wiedzę i jednocześnie zastosowanie wiedzy. Żaden alchemiczny proces nie może tym samym dokonać się bez udziału widzialnej i uchwytnej materii, chodzi bowiem o przemianę materii przez Ducha. Ale odwrotny proces, czyli przemiana materii w Ducha, nie istnieje.

W nauczaniu Jana van Rijckenborgha i Catharose de Petri punktem wyjścia, prawzorem, praobrazem jest zawsze boska alchemia, na której musi się opierać alchemia dotycząca człowieka, oczywiście w szerszej jego perspektywie znaczeniowej, a mianowicie w rozumieniu mikrokosmosu, czyli pewnej struktury, składającej się nie tylko z materii fizycznej, postrzegalnej, ale także z materii niewidzialnej. Jak przekonuje Jan van Rijckenborgh boska formuła alchemiczna, znajdująca się w stanie nieustannej aktywności, leży u podstaw naszej planety, znanej nam tylko w niewielkiej części, bo w zasadzie zaledwie w jej aspekcie grubomaterialnym, który wykorzystujemy zresztą bardzo dysharmonijnie. Formuła ta ustalona została przez boskiego Ducha i dotyczy objawienia w samej prasubstancji, objawienia dokonywanego za jej pośrednictwem i przy jej pomocy. Tę prasubstancję, umożliwiającą wszelkie objawione życie, a wypełniającą nieskończoną, interkosmiczną przestrzeń, „wieczne morze boskiej pełni życia” van Rijckenborgh określa mianem powszechnej materia magica. Są w niej obecne, stwierdza on dalej, wszystkie elementy, substancje i siły w stanie niezorganizowanym, objawia się w niej to, co określone zostało mianem „wielkiego oddechu“. Całe to morze pierwotnej materii wprawia w ruch i skłania do objawienia się niepoznawalny Duch. Kiedy ów „wielki oddech” poruszy te wody prasubstancji, powstaje „pierwotna dusza“, to znaczy pewna formuła, alchemiczny plan stwórczy. Tak więc dusza stanowić ma formułę stwórczą w prasubstancji, zaś jej zasadą jest ogień rozpalony w materia magica przez Ducha. Jeżeli pierwotna, pierworodna dusza, postępuje w harmonii z tym „wielkim oddechem”, ze swym boskim Stwórcą, powstaje pierwotna istota ludzka, pierwotne objawienie człowieka zwane „manasem“.

Jak wyjaśnia następnie van Rijckenborgh rozpalenie ognia duszy w prasubstancji wywołuje skutek w postaci koncentracji wodoru, zgodnej z pewną określoną formułą, a jednocześnie uwalnia się ze swych więzów drugi element, tlen. Kiedy ta koncentracja wodoru wchodzi w związek z tlenem, powstaje proces spalania, tak jak w naszym ciele wskutek oddychania zachodzi proces spalania, w wyniku połączenia tlenu z atmosfery i koncentracji wodoru duszy. Istnieją jednak naturalne granice, utrzymujące ten proces w określonych ramach, które zostają ustanowione przez trzeci element, to znaczy przez azot, gaz wiążący. Zawiera on w sobie dwie siły wypływające z formuły znajdującej się u podstaw wszechobjawienia: opóźniającą i podtrzymującą, przy czym ta druga odpowiedzialna jest za to, że plan stwórczy spełnia się nieprzerwanie, natomiast ta pierwsza zapobiega temu, by rozwój tego planu nie wymknął się spod kontroli i by proces spalania nie przerodził się w eksplozję. W tej manifestacji rozpoznawalna jest pierwsza przyczyna, sam plan stwórczy. Z kolei formę nadaje wszystkiemu, w przekonaniu van Rijckenborgha, czwarty element, znany nam pod nazwą węgla. Prowadzi on to, co stworzone, do połączeń, jest siłą krystalizacji, podstawą dla wszelkiej materii organicznej. Istnieją tym samym: fundamentalny element ognia, czyli wodór, fundamentalny element spalania, czyli tlen i fundamentalny element objawienia, nadający kształt, czyli węgiel, natomiast plan leżący u podstaw tych trzech współdziałających elementów, rodzaj, jakość, boskie lub nieboskie pochodzenie wszystkiego wykazuje się poprzez dwie siły czwartego, kierującego elementu, to jest azotu: utrzymujące i opóźniające czynniki, które określają rezultat. „Za pomocą tych czterech pierwotnych elementów – jak podsumowuje swoje wywody van Rijckenborgh – działa boska alchemia. Dzięki tym czterem elementom istnieje każdy kosmos i każdy mikrokosmos. Ponieważ każda pierwotna dusza żyła – wedle boskiego planu – z wielkiego oddechu, łatwo zrozumieć, że każdy pratyp tego planu utrzymuje się w ziemskiej sferze pratypów jako żywa formuła, zachowana dla każdej istności. Albowiem należymy przecież do systemów, które żyją ze złożonego systemu planetarnego, nazywanego przez nas kosmiczną siedmiojednią.

Nasza siedmiokrotna planeta-matka przechowuje wszystkie te boskie skarby w swym łonie, skąd ponownie musimy je wydobyć”. Chociaż opis ten jest niewątpliwie uproszczony – wszak pochodzi on od ezoteryka, a nie od uczonego – to jednak wskazuje nam na fundamentalną zasadę hermetycznego myślenia różokrzyżowców: pierwotny makrokosmiczny proces stwórczy należy powtórzyć w ziemskim człowieku, jako mikrokosmosie, aby odbudowany w nim został pratyp niebiańskiego człowieka, to jest takiego, jaki on był przed zejściem w świat materialny, przed stanem uwikłania w naszą dualną rzeczywistość. Prawdziwą alchemią są więc owe „ponowne narodziny” duszy, ducha i ciała, zwane także transfiguracją.

W tym kontekście van Rijckenborgh zdecydowanie odrzuca pojmowanie alchemii w sensie dosłownym, to jest w znaczeniu tajemniczych procesów zmierzających do przemiany metali nieszlachetnych w złoto. Uznaje on natomiast wprawdzie za poprawny pogląd, że przemianę metali należy rozumieć duchowo, jednak stanowczo zaświadcza, iż alchemia różokrzyżowców jest czymś więcej niż tylko zastosowaniem we własnym systemie mikrokosmicznym procesów wewnętrznej transformacji, w celu uzyskania złota Ducha i wzniesienia się do wyższej rzeczywistości. Po pierwsze bowiem jest to praca wykonywana w „Sile Chrystusa”, bez której niczego nie można uczynić, po drugie zaś – praca w pierwszej kolejności nie dla siebie, a dla innych, dla świata. Siła Chrystusa to duchowa esencja mająca za zadanie odtworzenie świata materialnego w jego pierwotnej czystości oraz skierowanie rozwijającego się w nim życia na tory wyznaczone przez plan Boga, zakłócony na skutek kosmicznej katastrofy i w rezultacie zejścia ludzkiej fali życiowej do materialnego stratum. Praca dla ludzkości obejmuje każdego człowieka i cały mechanizm społeczny, a nie tylko osobę alchemika. Jak wyjaśnia van Rijckenborgh „(…) różokrzyżowiec-alchemik jest człowiekiem, który w każdy możliwy sposób współpracuje w powszechnej odnowie świata i ludzkości. We wszystkich dziedzinach nauki, sztuki i religii daje się zauważyć wspaniały proces alchemiczny.

Nie ma gałęzi nauki, która byłaby wyłączona z alchemicznych procesów różokrzyżowców. Za sztukami pięknymi stoi wielkie pragnienie odnowy. Za religijną medytacją jednostki kryje się dynamiczny napór do pełnej odnowy: alchemia.

Jesteście świadkami tego, jak załamuje się cały system społeczny, jak zanikają przestarzałe metody, i przeżywacie nieodparty, wielorako przejawiający się impuls do osiągnięcia całkowitego odrodzenia. Jest to działanie ognia, są to płomienie obejmujące retorty alchemików”. Alchemik jest więc pracownikiem, który roznieca wieczny ogień pod retortami Boga i doprowadza do przemiany niższe metale materialnego świata. To, co nieszlachetne, wrzucane jest do środka, spala się, a z popiołów wzbija się nowy Feniks, ognisty ptak. Alchemia jest wobec tego czymś w najwyższym stopniu realnym, aż do materii włącznie, ponieważ jej procesy są identyczne z tymi, według których przebiega każde tworzenie i każde powstawanie czegoś nowego we wszechświecie. Ten klucz zawiera się w znajomości podstawowej struktury procesów tworzenia.

Rozpatrywana w jej aspekcie indywidualnym alchemia opiera się na świadomej i dobrowolnej współpracy w procesie tworzenia całkowicie odnowionego człowieka – zjednoczonego w Duchu, duszy i ciele. Aby mogła nastąpić powszechna, makrokosmiczna odnowa, przemiana musi odbyć się najpierw w każdym mikrokosmosie, będącym retortą, w której przeprowadzane jest Opus Magnum, „wielkie dzieło”, prowadzące do powstania i rozwoju nowej istoty, poprzez wejście ogniowej siły Ducha, Parakleta, Pocieszyciela – czyli w języku alchemików – poprzez dodanie tajemnej tynktury. Jak przekonują gnostyczni różokrzyżowcy praca ta jest wykonywana w retortach tej Szkoły Duchowej, w jej magnetycznym „polu sił”, które ma zapewniać powodzenie dzieła.

Alchemia tej gałęzi różokrzyżowców nie jest jakimś nowym rozwiązaniem, ale nawiązuje do przeszłości, a zwłaszcza do Tabula Smaragdina i Corpus Hermeticum, wiązanych z imieniem Hermesa Trismegistosa, do Chymische Hochzeit: Christiani Rosencreutz Anno 14, czyli do Alchemicznych godów Chrystiana Różokrzyża54 i do nauk Paracelsususa, a także do Jakoba Boehmego (1575 – 1624) , który w tym zakresie nawiązywał do Paracelsusa.

Podstawę filozoficzno-duchową stanowi Tabula Smaragdina, według której, zgodnie z nauczaniem kontynuatorów Jana van Rijckenborgha i Catharose de Petri, alchemia jest ciągiem procesów, które przebiegają zgodnie z uniwersalną, kosmiczną strukturą krzyża, co na swój sposób wyraził również Paracelsus, stwierdzając, że znakiem, w którym pracuje prawdziwy alchemik jest krzyż. W Szmaragdowej Tablicy całe kompendium alchemii zostało sprowadzone do możliwie najkrótszej formuły:

To co jest na dole, jest takie samo jak to, co jest na górze,

a to co jest na górze, jest takie samo jak to, co jest na dole,

ażeby dokonały się cuda Jedynego.

I tak jak wszystkie rzeczy powstały z Jedynego poprzez pośrednictwo, tak też wszystkie one zrodziły się z tego Jednego związku przez przeniesienie.

Ma z tego wynikać, że procesie stwórczym należy uwzględnić trzy czynniki: po pierwsze – wszystko powstało z jednego praźródła, po drugie – poprzez narodziny z jednego związku, i po trzecie – pomiędzy tymi dwoma płaszczyznami konieczne jest pośrednictwo. Związek, o którym tutaj mowa, wyrażony został w słowach Szmaragdowej Tablicy: Ich Ojcem jest Słońce/Ich Matką jest Księżyc, co – według analizowanej tu interpretacji różokrzyżowców – ma oznaczać, iż Słońce i Księżyc, oba fundamentalne bieguny pierwotnej substancji eterycznej, to Ogień i Woda, pierwiastek męski i żeński, czyli aktywna, dająca impuls i pasywna, przyjmującą oraz objawiająca zasada tej substancji. Poprzez związek, zjednoczenie obu tych zasad powstawać ma zapłodnione jajo, czyli nasienie dla nowego stworzenia. Z kolei wskazane wyżej „pośrednictwo” określają słowa: Powietrze wynosiło je w swoim łonie. Powietrze interpretowane jest jako pole astralne, łono, w którym może zakiełkować nasienie, w konsekwencji czego następuje zróżnicowanie stworzenia, co jest możliwe tylko wtedy, gdy astralna atmosfera pozostaje w połączeniu z Boskim planem odnośnie do tego stworzenia. Dalsze jeszcze słowa Szmaragdowej Tablicy: Ziemia jest jego karmicielką oznaczać mają, że substancja materialna jest materiałem budowlanym i jednocześnie pokarmem.

Słońce i Księżyc, czyli Ogień i Woda tworzą poziomą belkę krzyża, natomiast Powietrze i Ziemia tworzą jego belkę pionową. Na górnym końcu pionowej belki znajduje się Powietrze, czyli pole astralne, z którym łączy się Duch, a na dolnym końcu jest Ziemia. Ogień i Woda, poprzez swe połączenie, tworzą konieczny warunek dla narodzin, Powietrze natomiast przyjmuje impulsy Ducha, a z Ziemi zostaje ukształtowane stworzenie.

Tabula Smaragdina zawiera, według różokrzyżowców, również potrójnie trzykrotną recepturę alchemicznego procesu odnowy. Pierwszy warunek dla tego procesu brzmi: Ojciec wszystkich talizmanów jest wszechobecny na całym świecie. Jego siła pozostaje nietykalna, gdy jest stosowana na Ziemi. Początek regeneracji zawarty jest w połączeniu z Jedynym, wszechobecnym Ojcem, z niewyczerpanym, wiecznym Praźródłem, z nietykalną, Boską Energią, z Wiecznym Ogniem. Jak wskazują różokrzyżowcy, w związek z Nim można wstąpić tylko wtedy, gdy ostatnia pozostałość pierwotnego boskiego stanu w człowieku, zwana „praatomem”, „atomem iskry ducha” lub „różą serca”, będąca niematerialnym punktem kontaktowym, umiejscowionym w fizycznym człowieku w prawej komorze serca, w wyniku tego oczyszczającego i uwalniającego od degeneracji ognia otworzy się na tę siłę Ojca. Wtedy rozpoczyna się alchemiczny proces: Oddziel z miłością i wielkim zrozumieniem i mądrością ziemię od ognia, to co subtelne, od tego co twarde, gęste i sztywne – głosi Tabula Smaragdina. Ogień to pragnienie i wola, które w stanie zrodzonym z natury są zanieczyszczone przez ziemię, skierowane na nią i samowolne. Ziemię należy wobec tego oddzielić przez oczyszczenie, ażeby mogło zostać zachowane czyste pragnienie i czysta wola, które ukierunkowane są na Ducha. To co subtelne musi zostać oddzielone od tego, co twarde, gęste i sztywne, skrystalizowane, to znaczy woda życia, strumień życia musi być ponownie doprowadzony do subtelnego, ruchomego i płynnego stanu przez zastosowanie ognia, który płonie w sercu.

Kiedy proces ten zostanie zakończony, to jest po oczyszczeniu Ojca i Matki, czyli Ognia i Wody w sile „róży serca”, co dotyczy substancji eterycznej, dokona się wtedy pierwsze misterium, wyrażone w języku klasycznych różokrzyżowców formułą: Ex Deo nascimur – Z Boga rodzimy się.

Tajemniczo brzmiące słowa z Tabula Smaragdina: Z ziemi wznosi ku niebu i stamtąd ponownie opada na ziemię; biorąc przy tym do siebie siłę tego co na górze, oraz tego co na dole oznaczać mają, że Woda i Ogień łączą się ze sobą i przez to składają się w ofierze. Ogień umiera w Wodzie, a Woda zamienia się w parę, która wznosi się do góry, do niebios, aby następnie ponownie spaść na ziemię w postaci deszczu. Ofiara ta stanowi zjednoczenie dwóch biegunowych zasad, a więc jest to związek podobny małżeństwu, stanowiący wypełnienie pierwotnego zadania, jakie zostało przewidziane dla tych zasad przez plan Boga. Dzięki temu połączeniu dwóch poziomych zasad alchemicznych łączą się ze sobą góra z dołem, niebiosa z ziemią, powstaje pole astralne. Ofiara jest oddaniem czegoś, co istnieje, jednakże to stare nie może tak po prostu ulotnić się i zniknąć w nicości, lecz zostaje przekształcone przez to, że połączy się z przeciwnym biegunem. Jeżeli coś zostanie złożone w ofierze w Ogniu, to jego biegunem przeciwnym jest tlen. Poprzez to zjednoczenie z jednej strony zmieniają się partnerzy, to znaczy, że umierają w tym, czym byli poprzednio, a z drugiej strony rodzi się coś nowego, dziecko, które zostaje powitane z radością. Jest to drugie misterium: In Jesu Morimur – w Jezusie umieramy klasycznych różokrzyżowców.

W powstającej w ten sposób atmosferze życiowej, która stanowi wynik związku powietrza z wodą, w tym polu astralnym, polu dusz, świeci Światło Duchowego Słońca i zostaje rozszczepione na siedem barw tęczy. To pole dusz tworzy więc warunki umożliwiające pionowy impuls, zstąpienie Siedmiu Promieni Ducha Świętego i narodziny nowego człowieka. Wypełnia się trzecie misterium, w języku klasycznych różokrzyżowców zawarte w formule: Per Spiritum Sanctum Reviviscimus – Z Ducha Świętego odradzamy się.

Drugi wspomniany już punkt odniesienia dla alchemii tej gałęzi różokrzyżowców stanowi dzieło Chymische Hochzeit: Christiani Rosencreutz (Kassel w 1616), w którym alchemiczne misteria przedstawione zostały w ozdobnych obrazach, pełnych alegorii i symboli: alchemicznych, kosmologicznych, mitologicznych i innych. Ukazanie się tej niezrozumiałej zupełnie opowieści wywołało potężną lawinę publikacji, wskazujących przede wszystkim na wielki wobec niej sprzeciw. Przez wielu była ona postrzegana jedynie jako satyra na wytwarzanie złota. W istocie jednak jasnych pojęć unikano tutaj celowo, wyrażając pewne idee w obrazach i symbolach, wprowadzając w postaci wielu środków stylistycznych dodatkowy jeszcze szyfr, który bronił dostępu duchowym hochsztaplerom i u znacznej ich liczby wywoływał wrażenie, że chodzi jedynie o czystą farsę.

W zastosowanej symbolice szczególne miejsce zajmują liczby i kolory. Matematyczne i liczbowe podejście do procesu transmutacji jest przy tym typowe dla ówczesnego okresu rozwoju zachodniej alchemii.

Kluczowa jest liczba siedem, gdyż alchemiczne zaślubiny C.R.C., co odnosi się do każdego pielgrzyma postępującego taką samą drogą, jak sam Chrystian Różokrzyż, ów prototyp pierwotnego, niebiańskiego człowieka, odbywają się w przeciągu siedmiu dni. Pierwszy dzień stoi pod znakiem jasności decyzji kandydata, który wie, co i dlaczego czyni, drugi – czystości motywów i pragnienia, aby można było sprostać siedmiu próbom, trzeci – wypalenia wszystkiego, co nieświęte i fałszywe oraz wygnania wszelkiej miłości własnej, czwarty – mistycznej śmierci, zwanej tak jak u katarów endurą, a w terminologii alchemicznej solve et coagula (rozdzielam i łączę), porzuceniem tego, co stare i połączeniem z tym, co nowe, piąty – narodzin w sile Ducha Świętego nowej woli i wraz z tym człowieka – najwyższego kapłana, szósty i siódmy – przejawienia się Boskiej Miłości, dzięki idealnej współpracy pomiędzy Duchem, duszą i ciałem, pomiędzy pierwiastkiem męskim i żeńskim oraz ich synem, ich dzieckiem, ciałem, pomiędzy Królem, Królową oraz Chrystianem Różokrzyżem, przy czym szóstego dnia umierają w wieży Olimpu w siedmiokrotnym procesie resztki starej osobowości, zaś siódmego dnia następuje chwalebne zmartwychwstanie niebiańskiej postaci człowieka. Wieża na wyspie Olimpu ma również siedem pięter, na które kandydaci muszą się wspiąć, a zagadkowa ósma komnata reprezentuje już rzeczywistość nienależącą do porządku tej natury. Liczby od 1 do 7 tworzą pełen cykl, „pełnię” lub „doskonałość”, a zatem, od liczby 8 zaczyna się nowy cykl, wyższa oktawa. Siódme piętro symbolizuje najwyższy punkt w człowieku, szyszynkę, ściślej zaś związany z nią siódmy czakram, natomiast ósme piętro bramę do świata duszy duchowej, monadę w polu Ducha.

Tych siedem dni ponownego stworzenia niebiańskiej postaci wyraźnie dzieli się na trzy i cztery. Trzy pierwsze, to ognisty trójkąt, Trigonum Igneum klasycznych różokrzyżowców, a trzy dalsze, to ich czworobok budowy. Wzniosłymi symbolami ognistego, płomiennego trójkąta są jednorożec, lew i gołąb, co odnosi się do trzech pierwszych promieni Ducha Świętego, otwierających kandydata, który godny jest teraz przestąpić progi świątyni wtajemniczenia, dla całego Siedmioducha. To są te trzy duże odważniki, tworzące równoboczny trójkąt sił, a kierujące naszą uwagę na prawdziwe poznanie Boga, prawdziwe poznanie powszechnej miłości i prawdziwe poznanie mądrości. Z kolei cztery małe odważniki, którym musi sprostać każdy kandydat, jak też cztery czerwone róże na kapeluszu C.R.C. symbolizują ów kwadrat: 1) niezachwiane samooddanie się temu procesowi, 2) rozprzestrzenianie wokół siebie harmonii w swej służebności, 3) urzeczywistniony podczas tej pracy solidny, logiczny rozwój i 4) bycie człowiekiem prawdziwie kapłańskim we wszystkich aspektach tej służebności. Siedem dni Chrystiana Różokrzyża, ta ekscytująca podróż, odkrywanie nieznanych jeszcze miejsc królewskiego zamku, jakim jest mikrokosmos, od piwnic po najwyższą wieżę, wskazuje więc na rozwój w siedmiu planach mikrokosmosu, prowadzący do zmartwychwstania nowego człowieka w ósmej sferze.

Mamy poza tym jeszcze w szczególności trzy podstawowe zasady alchemiczne (Tria Prima): siarkę (sulfur), rtęć (mercurius) i sól (sal), na które wskazywał już Paracelsus, to znaczy chleb, wodę i sól, które C. R. C. bierze ze sobą, gdy na początku drugiego dnia wyrusza w drogę. Siarką, symbolizującą to, co palne, gdyż może ona zostać spalona bez pozostałości, nazywana jest w alchemii energią męską. Jest to ogień, pierwiastek aktywny, twórczy, zasada duchowa, mająca podstawę wodorową, będąca olejem, paliwem duszy, i zasada życiowa, z której żyjemy, mająca podstawę węglową. Mercurius, którego żeńska energia nazywana jest w alchemii żywym srebrem, rtęcią, choć jest metalem, ma właściwości takie jak woda, która jest płynna, bardzo ruchliwa i odbija światło. Tak więc Mercurius jest wodą, parą i dymem, tym co zarówno jest płynne, jak i ma postać gazu, odbija światło, podobnie jak powierzchnia wody, albo jak srebrne lustro. W człowieku stanowi on wodę życia, siłę życiową, znaną jako eter. Mercurius jest zarówno pasywny, przyjmujący w stosunku do sulfuru, jak i aktywny, objawiający w stosunku do produktu ich obu, czyli do soli. Wspomniana tu sól w alchemicznym procesie symbolizuje mądrość, jednak niebędącą niczym abstrakcyjnym, ale swego rodzaju substancją, materią Sophii, matrycą dla ponownych narodzin.

Kolory odzwierciedlają w procesie alchemicznym poszczególne jego fazy: najpierw czarny – etap rozkładania się lub gnicia, fermentacji (nigredo, putrefactio), co jest wywołane przez wysoką temperaturę, potem biały – zanikanie, bielenie, oczyszczenie (albedo), a następnie wzniesienie się jako „duch bieli” (spiritus albus), które to dwa procesy powtarza się często podczas alchemicznej pracy w laboratorium, aby uzyskać w końcu „biały kamień”, poddawany sproszkowaniu i rozpuszczeniu, by ostatecznie stał się „białą parą”, owym „mlekiem dziewic” alchemików, wskazując w ten sposób na coraz subtelniejszą i bardziej przeźroczystą postać duszy. Kolor niebieski, związany z elementem srebra, przedstawiającym aspekt duszy, promieniowania światła ludzkiej duszy symbolizuje etap pośredni. Wreszcie zaś kolor czerwony, czerwienienie (rubedo), najwyższy rozkwit, symboliczna „czerwona róża” różokrzyżowców, stanowi dowód zakończonej alchemicznej transmutacji. Są to oczywiście tylko główne kolory, bo w rzeczywistości w alchemicznych retortach mamy do czynienia z prawdziwą symfonią barw, którą dawni alchemicy określali mianem „pawiego ogona”. Termin ten oznacza zjawisko zmiany kolorów w probówce, następujące na skutek działań alchemika, który świadomie wpływa na zmiany żywiołów poprzez rytmiczne jej ogrzewanie. Podczas tego procesu, pod ciągłym wpływem ciepła, rozłożona na czynniki materia „delikatnie przechodzi przez kolory”, jak powiedziałby alchemik, unaoczniając siedem faz transformacji: żółtą, zieloną, czerwoną, niebieską, pomarańczową, indygo i fioletową. Alchemik przyporządkowuje te zmiany planetom, które korespondują z jednej strony z pewnymi metalami, a z drugiej – z pewnymi określonymi poziomami ludzkiej świadomości.

W Chymische Hochzeit: Christiani Rosencreutz w pierwszych czterech dniach kolory te używane są w innym kontekście niż w klasycznej alchemii, której symbolika kolorów zachowana natomiast została w piątym i szóstym dniu. W czasie siedmiu dni alchemicznych zaślubin Christian Rosencreutz i inne osoby nosili szaty, symbolizujące ciała subtelne człowieka, które zmieniają swój kolor wraz ze zmianą stanu życia, w kolorach: białym, czerwonym, złotym, czarnym i żółtym (cytrynowym), przy czym ten ostatni kolor odnosił się do Rycerzy Złotego Kamienia (siódmy dzień).

Kolory wiążą się też z symbolem róży, bez której nie byłaby możliwa duchowa alchemia. Biała róża reprezentuje centralne serce mikrokosmosu, czerwona róża – serce ciała, a złota róża – przybytek głowy. Dzięki ich połączeniu złote runo z promieniującymi kamieniami szlachetnymi staje się faktem.

Z nauczania Paracelsusa rozwinięte zostały przez współcześnych gnostycznych różokrzyżowców nie tylko trzy zasady alchemiczne: sal, sulfur i mercurius, co u Jakoba Böhmego znalazło odzwierciedlenie w wizji trzech pierwszych jakości natury, ale także koncepcja tajemniczego elementu o nazwie Salitter czy Salniter, który przez Böhmego wywodzony jest od azotanu potasu (soli saletry potasowej), substancji zapewniającej spoistość ciał, a mającej bliskie pokrewieństwo z ogniem. Występuje on tu wyraźnie w dwóch postaciach: jako czysty, jasny, niebiański lub jako zepsuty, ciemny i toksyczny Salitter. Jan van Rijckenborgh kontynuuje to nauczanie, przy czym zepsuty, zły salniter wiąże on z jednym z fluidów duszy, a mianowicie z eterem nerwowym, archeuszem, to znaczy z zepsutą materią tego świata, która musi zostać zaatakowana blaskiem duszy.

Od Paracelsusa współcześni gnostyczni różokrzyżowcy przejęli też podział procesu alchemicznego na siedem stopni. W dziele De natura rerum (1537)86 wskazał on na siedem transmutacji alchemicznych, które znajdują się w pewnym określonym porządku i które należy przejść we właściwej kolejności, a mianowicie:

1) Kalcynacja jako pierwszy stopień alchemii transfigurystycznej oznaczać ma spalenie zasady węglowej na płaszczyźnie duszy, a więc musi ona doprowadzić do takiego stanu, w którym energia duszy nie będzie już tworzona – posługując się językiem ezoteryki – przez „przybytek miednicy”, to jest najniższe czakramy, przez ogień z węgla, niezbędny wszak dla utrzymania ciała. Na płaszczyźnie duszy energia ta musi zostać zneutralizowana, musi się wypalić, ażeby mogła zostać utworzona na kolejnym stopniu nowa, odżywiona w sercu przez Ducha zasada duszy, nowy olej duszy. Podczas oczyszczania szarego popiołu w piecu alchemicznym, który pozostaje tam jako resztki egocentryzmu kandydata, cząsteczki węgla wypalają się i pozostaje czysty, biały popiół, składający się z nierozpuszczalnego wapnia i z części rozpuszczalnej, tj. soli. Tym alchemicznym piecem jest pole sił Świątyni różokrzyża lub, jeśli przygotowany kandydat jest już dostatecznie dojrzały, samodzielnie stworzone pole Świątyni.

2) Sublimacja, ujmując to symbolicznie, jest wyniesieniem, wspinaniem się na górę. na której znajduje się portal do Świątyni Wtajemniczeń. Ten drugi stopień transmutacji utożsamiany jest z procesem uszlachetnienia białego popiołu, w wyniku czego powstaje – poprzez Ogień Ducha – nowy olej, energia nowej duszy, wolna od pierwotnej siły popędu życiowego.

3) Rozcieńczanie, rozpuszczanie, rozpoczyna się wtedy, kiedy po obu pierwszych procesach alchemicznych: kalcynacji i sublimacji w sercu zostanie zakotwiczona nowa zasada astralna i zostanie przygotowany nowy olej duszy. Mercurius, woda życia, siła życiowa, eter, który wprawiany jest w ruch w wątrobie przez ogień astralny, zostaje zdynamizowany w nowy, wyzwalający sposób, co uzdatnić ma kandydata do postawy życiowej naznaczonej nadzieją i miłością. Jego praca kierowana jest teraz przez nową mądrość, ową materię Sophii, którą zdobył poprzez wyodrębnienie soli z popiołu. Jego nowa siła życiowa rozpuszcza sól, która zawarta jest w białym popiele. W kandydacie przejawia się czyste pragnienie zbawienia, i nowa wola, skierowana na Boski Plan.

Te trzy pierwsze operacje alchemii gnostyczni różokrzyżowcy wiążą z odnową „przybytku serca”, a więc duszy, które łączy się z żywiołem ognia i ze Słońcem. Stoją one pod znakiem sulfuru, ognia astralnego, zasady życiowej. Trzy następne operacje alchemiczne: putrefakcja, destylacja i koagulacja dotyczą natomiast odnowy głowy, połączenia z „Duchem Prawdy“. Stoją one pod znakiem wody, pod znakiem alchemicznego mercuriusa, czyli alchemicznej zasady „głowy”.

4) Putrefakcja w procesie alchemicznym jest pozostawieniem czegoś, aby zgniło, jest trawieniem. Stare obrazy myślowe mają zostać rozpuszczone w procesie trawienia, to znaczy po tym, gdy projekcje te i iluzje zostaną zlikwidowane, to ich przetrawione elementy muszą zostać połączone w nowe, prawdziwe obrazy.

5) Destylacja jest procesem, przez który mercurius, woda, staje się tak płynna i czysta, że mogą się w niej odciskać już tylko prawdziwe obrazy. Oznacza ona, że musi mieć miejsce nieustająca wymiana pomiędzy „sercem” i „głową”, nieustanne wznoszenie się z serca do głowy i analogiczne zstępowanie z głowy do serca. Dzięki temu objawia się wypromieniowanie miłości, wypływanie zapachu róż, będące zrozumieniem wewnętrznego Boskiego jądra w każdym stworzeniu.

6) Koagulacja, mająca miejsce po połączeniu „serca” i „głowy”, po zaślubinach Słońca z Księżycem, jest połączeniem atomów w stan kamienia. Zbudowany zostaje nowy Kamień, Kamień Filozofów, stanowiący pierwszy, główny cel alchemii, a umożliwiony przez doskonałą jedność serca i głowy, kierowany przez Ducha Świętego. Jest to nowy kryształ, znak syna człowieczego na czole.

7) Koloryzacja, którą umożliwia ów Kamień Filozofów, oznacza posrebrzenie, transmutację metali. Kiedy przez trzy pierwsze operacje zostało już odnowione „serce”, a przez trzy kolejne – „głowa”, to teraz nastąpić ma całkowita odnowa ciała, budowa nieśmiertelnego, nie podlegającego zepsuciu „ciała zmartwychwstania”. Wszystkich sześć operacji alchemicznych zostaje wykonanych raz jeszcze, ale w innej kolejności.

3. Wnioski

Alchemia, rozumiana w ogólnym kontekście historii Zachodu, choć z pewnością ma więcej niż jeden aspekt, to jednak w swej istocie, jak trafnie podkreśla Julius Evola, pozostaje tradycyjną wiedzą o charakterze kosmologicznym i inicjacyjnym. Dla różokrzyżowców najważniejszy jest zawsze jej duchowy cel. W nauczaniu Jana van Rijckenborgha oraz Catharose de Petri i ich kontynuatorów alchemia w pierwszej kolejności jest boskim procesem stwórczym, a pratypy, te idee Boga, leżące u podstaw świata, są praobrazem procesu rozwojowego, który musi się dokonać w człowieku. Ich prawidłowe odczytanie i zastosowanie stanowić mają gwarancję powodzenia mikrokosmicznego „Wielkiego Dzieła”. W alchemii, sztuce wytwarzania złota, nie chodzi więc o ziemski, drogocenny kruszec, lecz o pewne ukryte procesy duchowe, zachodzące w człowieku, które od najdawniejszych czasów stanowią wielką tajemnicę. Jest to proces transmutacji niższego w wyższe, tego co najniższe, w to, co jest absolutnie najwyższe. Laboratorium, w którym musi zostać wytworzone złoto jest człowiek we wszystkich jego aspektach. Alchemia zachodnich misteriów wymaga więc, poza odpowiednią podstawą psychologiczną w umyśle, także mocnej podstawy fizjologicznej w ciele, a można ją przygotować jedynie wtedy, gdy pragnienie zbawienia łączy się z bezwarunkową gotowością do przejścia tego rewolucyjnego procesu przemiany osobiście. Alchemia jest sztuką i jak każda sztuka, chce być praktykowana przez tych, którzy są w posiadaniu potrzebnych do tego zdolności. Budowa „wewnętrznego człowieka” jest tą „Sztuką prawdziwie Królewską”. Nie jest to proces „naturalny” w zwykłym tego słowa znaczeniu, czyli odbywający się na mocy praw przyrodniczych, ale na podstawie „atomu Chrystusowego”, iskry Ducha, który jako jedyny ma posiadać moc uwolnienia duchowego złota. To z siły promieniowania tego atomu rodzi się nowa dusza, która buduje sobie następnie nowe ciało. Sztuka ukoronowania zaczyna się tam, gdzie natura przestaje działać. Kamień filozofów, „eliksir życia”, „źródło wiecznej młodości”, jest gotowy. Może się zacząć transmutacja. Owo ciało duszy otacza wtedy postać człowieka niczym prawdziwa Złota Szata Godowa, rodzi się, by wyrazić to słowami klasycznych Różokrzyżowców, „Syn Pełni”, wewnętrzny Człowiek Niebiański. Pomocą służyć ma Szkoła Duchowa, która zapewnia, że posiada pole siły i dysponuje „tyglami alchemicznymi”, ogniskami, a z nich bez przerwy wydobywają się promieniowania, strumienie Światła.

Alchemia współczesnych różokrzyżowców jest istotnym zjawiskiem misteryjnego Zachodniego ezoteryzmu. Stanowi ona syntezę mądrości zdobywanej i przechowywanej przez zainteresowanych od tysięcy lat, a zwłaszcza hermetyzmu, gnostycyzmu, mistycznego i ezoterycznego chrześcijaństwa, spuścizny po klasycznych różokrzyżowcach, nauk Paracelsusa i nowoczesnej teozofii. Nie ma wątpliwości, że myślenie ezoteryczne jest dalekie od naukowego rygoryzmu i posługuje się nieznaną jeszcze nauce logiką, jednak – w moim przekonaniu – ta wzniosła perspektywa alchemii niewątpliwie zasługuje na wnikliwą uwagę i głęboki namysł.


Leonard Górnicki
Uniwersytet Wrocławski